czwartek, 15 sierpnia 2013

LET'S GO TO THE SEA


Na początku sierpnia wybrałam się wraz z moja rodziną nad morze, sama do końca nie wiem dlaczego to uczyniłam gdyż nie przepadam za naszym Bałtykiem między innymi dlatego iż nie lubię zimnej wody, brudnego piasku pełnego wypalonych papierosów lub jakichś niedojedzonych kolb kukurydzy oraz ogromnego tłoku na plaży. Tym razem było trochę inaczej żeby nie powiedzieć lepiej, było ciepło przez dwa dni w ciągu mojego pięciodniowego pobytu, wybrałam się nawet na poranne bieganie wzdłuż plaży wraz z moją kuzynką/fotografem podczas wyjazdu.  Władysławowo jak dla mnie nie ma wielu atrakcji, jest tam wszystko to co jest w Warszawie (quady, bary,  parki linowe, lody, gofry) z małym wyjątkiem we Władysławowie jest MORZE. Musze się przyznać iż po powrocie miałam ogromna ochotę tam wrócić aby posiedzieć trochę na plaży i popatrzeć na zachód słońca. 






Mój młodszy brat widoczny na zdjęciu poniżej wywalczył od mamy kupno tej czapki, całe Władysławowo w niej chodziło, miał ją każdy mały i duży. Było to czymś w rodzaju wakacyjnej, okolicznej mody na ten rodzaj nakrycia głowy 



Kukurydza gotowana była moją obowiązkową przekąską na plaży, tak samo jak lody wieczorną porą (najlepsze były ten na rogu al.Stefana Żeromskiego i ul.Sportowej). 




(ph. by myself & Ada Kamińska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz