czwartek, 11 września 2014

ZIELEŃ TO ŻYCIE

W zawiązku z tym, że w zeszłym roku przegapiłam wystawę „ZIELEŃ TO ŻYCIE”, postanowiłam więcej nie popełnić tego błędu. Szczególnie, że w tym roku przypadła już 22 edycja tej wystawy. Zabrałam ze sobą mojego „mini” towarzysza, ponieważ bardzo nie lubię podróżować samotnie (chyba nie jestem jeszcze na tak wysokim levelu bycia samotnikiem), wspólnie obejrzeliśmy i przeszliśmy wszystko wzdłuż i wszerz.

Cała wystawa była podzielona na dział roślin, dział mechanizacji upraw roślinnych oraz dział małej architektury. Pierwszy raz brałam udział w takim wydarzeniu i muszę przyznać, że nadal jestem pod ogromnym wrażeniem. Nie jest to może CHELSEA FLOWER SHOW, ale każdy musi od czegoś zacząć.

Ogród pokazowy jest dla mnie przykładem ogromnego kroku naprzód, jeśli chodzi o polskie myślenie na temat architektury krajobrazu. Pomysł był bardzo prosty, ale myślę, że właśnie ta prostota przyciągnęła tłumy i zaintrygowała wielu.

Po cichu liczę, że i w Warszawie powstanie kilka projektów o podobnej konwencji. Pomysł nie jest może prosty w realizacji, biorąc pod uwagę choćby obsadzenie i utrzymanie roślin. Ale dla chcącego nic trudnego, co udowodniłam sobie biorąc udział w tej wspaniałej wystawie.
Podczas wystawy można było oglądać rośliny uhonorowane rozmaitymi nagrodami. Ale nie tylko one były ocenianie. Kilka stoisk otrzymało ZŁOTY WAWRZYN, czyli nagrodę za największą atrakcyjność na wystawie.
Godzinę przed zamknięciem wystawy odbyła się sprzedaż roślin ze stoisk. I choć ciężko było walczyć z tłumem, udało mi się kupić dwie Rudbeckie, Liatris spicata i piękną Heuchere (Żurawka). Jednak za rok na pewno będę polowała na większe okazy.
(ph. by myself)